Kartony po lodach, rurki z PCV, sieci, poszewki na poduszki, kilka lodówek, skrzynki i robale. Dużo robali… Nie są to typowe zakupy dla rodzinnej firmy. Ale nie mówimy tu o typowej, rodzinnej firmie. Bob Rich i jego rodzina przygotowują się do kolejnego roku zbierania owadów. Tym właśnie zajmuje się on, jego żona, syn i kilkoro najbliższych przyjaciół w firmie Weedbusters Biocontrol z Missoula, w stanie Montana.
Wszyscy oni zbierają owady – konkretne gatunki owadów, które żywią się konkretnymi chwastami. W ten sposób pomagają rolnikom, właścicielom działek i niektórym agencjom rządowym w walce z nadmiernym rozrostem roślin.
„Kiedy ludzie pytają mnie i moją żonę, jak zarabiamy na życie, to na początku nie chcą uwierzyć”, mówi Rich, który przez 22 lata był leśnikiem, zanim wraz ze swoją żoną, Kandace, doświadczoną nauczycielką, założył firmę Weedbusters, czyli „Pogromcy chwastów”.
„Od początku spodobał jej się ten pomysł”, powiedział Bob. „Uważa, że niektóre owady są nawet ładne”.
Oficjalna nazwa usługi świadczonej przez tę rodzinę to „kontrola biologiczna”, która oznacza wykorzystywanie żywych organizmów do kontroli szkodników. W tym wypadku szkodnikami są inwazyjne, lub niewystępujące naturalnie w danym regionie rośliny.
„Te nienaturalne dla danego regionu rośliny wypierają większość naturalnej flory i stanowią poważny problem dla właścicieli ziemi. My znajdujemy owady żywiące się tymi nienaturalnymi dla danego miejsca roślinami. To one oczyszczają dany teren” – wyjaśnia właściciel firmy „Pogromcy chwastów”.
Rich mówi, że ta metoda jest naturalna, nie wykorzystuje środków chemicznych i doskonale współgra z organiczną uprawą i hodowlą.
Rodzina Richów bardzo poważnie podchodzi do swojej pracy, ale doskonale rozumie zdziwienie ludzi, którzy dotąd raczej walczyli z owadami na swojej działce.
„Czasami po całym dniu sortowania owadów, kiedy zasiadam przed telewizorem, czuję jak coś drapie mnie za uchem. Zwykle znajduję jakiegoś owada, pełzającego po mnie. Pauzuję DVD i idę odłożyć go do właściwego pojemnika”.
Praca Weedbusters nie kończy się na zbieraniu. W zakres zadań Richa i jego załogi wchodzi określanie gatunków, rozdzielanie ich, przechowywanie i transportowanie. Dlatego właśnie lista ich ekwipunku przypomina ofertę straganu na bazarze.
„Używamy sieci do łapania owadów. Przy niektórych zbiórkach używamy rurek PCV. Kiedy oczyszczamy rośliny, zbieramy wiele różnych owadów i innego materiału. Wszystko zbieramy do rurki PCV i zatykamy ją. Rurka trafia do poszewki na poduszkę i leży tam około kwadransa. Owady, których potrzebujemy, Aphthona lacertosa, wędrują na dno poszewki, przyciągane jej bielą”, mówi Rich.
A pojemniki na lody? „Pojemniki na lody po prostu sprawdzają się najlepiej”, stwierdza Rich. „Wkładamy robale do pojemników od lodów, a następnie wysyłamy je w izolowanych skrzyniach do naszych klientów”.
Zbieranie robaków zaczyna się w cieplejszych miesiącach, a rodzina doskonale wie, gdzie szukać interesujących ją owadów. „Jest tutaj w okolicy kilka miejsc, które często odwiedzamy, ponieważ kilka lat temu wypuściliśmy tam te owady. W środku dnia idziemy więc w te miejsca z naszymi sieciami. Wtedy owady są najbardziej aktywne. Możemy jednak pracować ledwie kilka godzin. Owady doskonale czują się w upale, my nie. W porównaniu z owadami pracujemy dość krótko”.
Typowy dzienny wynik łapania owadów to kilkaset, czasem więcej sztuk. Ale Rich stwierdził, że bywały takie dni, zwłaszcza przy łapaniu Aphthona lacertosa, kiedy poszewki na poduszki wypełniały się tysiącami owadów.
Tym razem drużyna Richa szuka Cyphocleonus achates, Mecinus janthinus, Aphthona lacertosa, Oberea erythrocephala, Hadroplontus litura i Chrysolina hyperici. Te gatunki owadów żywią się tylko danymi gatunkami roślin: chabrami, czy babkowatymi itp.
Kiedy już robaki znajdą się w workach, państwo Richowie zmierzają do domu, by wiercące się poszewki umieścić w lodówce. Tak, w lodówce…
„Wkładamy robaki do lodówki, aby je schłodzić, ponieważ wtedy łatwiej nad nimi zapanować”, wyjaśnia Rich.
„Zwykle mamy dodatkową lodówkę przeznaczoną tylko na robaki, ale czasami wkładam je w poszewce do naszej lodówki w kuchni. No cóż, raz zdarzyło się, że w poszewce była dziura i spora ich liczba uciekła. Kilka wbiło się w masło, inne pływały w soku pomarańczowym.”
Jednak umieszczanie robaków w lodówce ma sens. Obniżanie ich temperatury zdecydowanie obniża też ich ruchliwość, nie powodując jednocześnie ich śmierci – wyjaśnia Rich.
Schłodzone robaki są wtedy umieszczane na dużym stole, rozpoznawane i dzielone na grupy około stu sztuk. Kiedy już ta mozolna praca zostanie wykonana, robaki wędrują do opakowań po lodach i znowu wracają do lodówki, gdzie czekają na transport.
Chodzi o to, by owady były schłodzone dopóki nie dotrą w miejsce przeznaczenia, czyli jakiekolwiek miejsce na terenie Stanów Zjednoczonych. Kiedy już zostaną uwolnione, wraca ich normalna temperatura i one same znowu stają się aktywne.
Choć ta praca wydaje się czymś rzadkim i wyjątkowym, Rich sam skromnie przyznaje, że jego rodzina nie jest jedyną w okolicy, która zajmuje się zbieraniem robaków. Z tego też powodu, mężczyzna przyznał jedynie, że ma już mnóstwo zamówień na tegoroczny sezon, ale grzecznie odmawia udzielenia informacji na temat swoich klientów. „Wolałbym nie mówić, kto złożył zamówienie”, powiedział. „Nie chcę niczego ujawniać.”
Rich ujawnił jednak, że cena zależy od rodzaju robaków. W jednym przypadku możemy kupić 100 owadów za 140 dolarów, a w przypadku bardziej popularnego gatunku wystarczy zapłacić 80 dolarów za 200 sztuk.
Co ciekawe, można nawet otrzymać robaki na prezent.
„Kiedyś mieliśmy klientkę, która zapytała, czy dajemy poświadczenia, że nasze robaki zostaną kupione na prezent, ponieważ ona chciała je dać w prezencie synowi, aby mógł je wypuścić na swojej działce. Wydrukowaliśmy więc odpowiedni certyfikat z dużym rysunkiem robaka i daliśmy jej jednego nieżywego z zeszłego lata. Włożyła tego robaka do pudełka razem z certyfikatem i jej syn otworzył to na gwiazdkę.”
W miesiącach zimowych, kiedy nie zbiera się robaków, Rich organizuje seminaria dla swoich potencjalnych klientów. Wyjaśnia im wszystko – zaczynając od różnych typów robaków, a kończąc na sposobach uwalniania ich, kiedy już dotrą w odpowiednie miejsce.
Szybko wyjaśnia jednak, że „biokontrola” nie prowadzi do całkowitej eliminacji żadnych chwastów.
„Ze względu na to, że te insekty żywią się określonymi roślinami, nigdy nie wyplenią one swojego jedynego żywiciela”, tłumaczy Rich dodając, że robaki znacznie ograniczą liczbę chwastów i będą utrzymywały je na niskim poziomie. Trzeba jednak pamiętać o tym, że czasami proces ten może trwać latami, zanim efekty będą naprawdę widoczne w danym rejonie.
Jest jeszcze jedna zasada, której Rich trzyma się każdego dnia.
„Ja zawsze sprawdzam jeszcze, czy poszewka nie jest dziurawa.”
Zostaw odpowiedź