Pogoda to żywioł, z którym człowiek nie potrafi sobie poradzić. Można próbować się zabezpieczyć, ale kiedy już dojdzie do powodzi czy trąby powietrznej, często zostaje już tylko liczenie strat. Ich wielkość można jednak ograniczyć dzięki ubezpieczeniom. Niestety rolników wciąż trzeba do tego zmuszać przepisami.
W tym roku początek lata był dramatyczny dla mieszkańców południowej i zachodniej Polski. Woda znowu zagroziła Dolnemu Śląskowi i Małopolsce. Ale gwałtowne zjawiska pogodowe w czerwcu i lipcu występowały także w innych regionach kraju. W województwie łódzkim i mazowieckim rolnicy ucierpieli m.in. opadów deszczu i silnych wiatrów, które niszczyły zabudowania i uprawy.
Wiele osób obawiało się, że Polskę ponownie nawiedzi powódź podobna do tej z 1997 r. Wtedy zginęło 55 osób, a straty materialne oszacowano na 12 mld zł.
Największe straty pogoda powoduje w rolnictwie i infrastrukturze. W tym roku w Małopolsce zostało zniszczonych ok. 15 tys. hektarów upraw. Straty gospodarstw domowych na Dolnym Śląsku oszacowano na prawie 6 mln zł.
Straty w infrastrukturze są dużo większe. W Małopolsce Urząd Wojewódzki oszacował je na ponad 230 mln zł, a wojewoda dolnośląski na prawie 450 mln zł.
Z powodu zjawisk meteorologicznych ucierpiało też Podkarpacie. Tam straty są szacowane na ponad 370 mln zł. Podkarpacki portal nowiny24.pl wylicza, że żywioł zniszczył 1,2 tys. km dróg i 215 mostów oraz ponad 28 tys. hektarów upraw.
Na Mazowszu Urząd Wojewódzki szacuje, że z powodu pogody ucierpiało ponad 4,6 tys. gospodarstw rolnych, a zniszczeniu uległo ponad 16 tys. hektarów upraw. Na terenie województwa pracują specjalne komisje, które szacują wartość strat. Na podstawie ich raportów Urząd Wojewódzki będzie wypłacał odszkodowania.
Straty w rolnictwie można ograniczyć dzięki ubezpieczeniom. Już w 1997 r. ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz wezwał rolników, żeby ubezpieczali swój majątek i uprawy.
Obowiązkowo rolnicy muszą ubezpieczać budynki gospodarstwa od ognia i zdarzeń losowych oraz siebie, od odpowiedzialności cywilnej. Nie jest to kosztowne. Za ubezpieczenie na kwotę 100 tys. zł murowanego budynku mieszkalnego jednorodzinnego rolnik musi zapłacić 170 zł. Ubezpieczenie drewnianego budynku gospodarczego na 20 tys. zł kosztuje ok. 90 zł. Ubezpieczenie OC kosztuje rolnika ok. 10 zł. Od wszystkich kwot możliwe są jeszcze zniżki taryfowe i promocyjne.
Wciąż mało popularne jest ubezpieczanie upraw i zwierząt. Według danych PZU, największego polskiego ubezpieczyciela, w 1998 r. ubezpieczone było tylko 3% upraw. W 2000 r. ta ilość zmalała do 2,6%.
– Branża ubezpieczeniowa liczyła, że powódź w 1997 r. będzie impulsem i liczba ubezpieczeń wzrośnie. Niestety niewiele się zmieniło od tamtego czasu – mówi Andrzej Pityński z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Cena ubezpieczenia mieszkań, domów i innych nieruchomości zależy od agenta – sprawdź, co naprawdę proponuje, i kup najtańsze przez Internet!
Być może przyczyną niechęci rolników do ubezpieczenia się jest niedostateczna wiedza. Adam Janicki uprawia ok. 5 hektarów w okolicach Grodziska Mazowieckiego. Jego pszenica jest ubezpieczona, tak samo zwierzęta, ale jest wyjątkiem wśród znajomych. – Uważają, że ubezpieczenie jest bardzo drogie, a potem bardzo trudno dostać odszkodowanie – wyjaśnia. – Powszechna jest obawa, że musi być ogłoszony stan klęski żywiołowej, żeby ubezpieczyciel wypłacił pieniądze – dodaje.
To mit. „Ustalając szkodę powstałą w uprawach w wyniku deszczu nawalnego możemy posiłkować się opinią IMiGW” – napisała w odpowiedzi na moje pytanie Magdalena Olborska z Biura Prasowego PZU.
Zabezpieczenie upraw nie jest też tak kosztowne, jak powszechnie uważają rolnicy. Wysokość składki ubezpieczenia 4 hektarów owsa, o wartości 4 tys. zł wynosi 120 zł. Takie ubezpieczenie jest w połowie dotowane przez państwo, dlatego rolnik musi zapłacić tylko 60 zł.
Według Andrzeja Pityńskiego, zainteresowanie ubezpieczaniem plonów wymusza dopiero dyrektywa Unii Europejskiej. Od 1 lipca 2008 r. rolnicy mają obowiązek ubezpieczenia min. 50% powierzchni upraw. Jeśli ktoś nie dopełni tego obowiązku, to będzie musiał zapłacić do gminy karę w wysokości 2 euro za 1 hektar.
Ryzyko kary nie skłania jak na razie rolników do masowego ubezpieczania się. Być może prawdziwy wzrost ilości wystawianych polis nastąpi dopiero w 2010 r. Wtedy zacznie obowiązywać bardziej dotkliwa sankcja za brak ubezpieczenia. Nie mając polisy rolnik nie będzie mógł się starać o pomoc państwa w przypadku wystąpienia klęski żywiołowej, czyli np. nie otrzyma dopłaty paliwowej.
Nawet jeśli zainteresowania ubezpieczaniem upraw i zwierząt wzrośnie, to będzie wynik urzędowych regulacji, a nie potrzeby rolników. Gospodarze, zwłaszcza ci z centralnych części kraju, często podają jeszcze jeden argument przeciwko ubezpieczaniu się – rzadkość występowania gwałtownych zjawisk atmosferycznych. To poważny błąd, bo meteorolodzy alarmują, że Polskę czekają w najbliższym czasie gwałtowne zmiany klimatu, które poważnie odbiją się na rolnictwie, łącznie ze zmianą struktury upraw.
img 2009-08-07 14:16:12
Zostaw odpowiedź