Rolnik, który nie ubezpieczy w tym roku połowy swoich upraw, w przypadku wystąpienia u niego klęski żywiołowej, nie będzie mógł skorzystać z taniego kredytu na wznowienie produkcji rolnej. Dostanie go na gorszych warunkach.
Jednak brak ubezpieczenia upraw czy zwierząt gospodarskich nie będzie miał wpływu na wysokość płatności bezpośrednich – podkreśla resort rolnictwa.
Od 1 lipca 2008 r., zgodnie z unijnymi przepisami, beneficjent otrzymujący dopłaty bezpośrednie, ma obowiązek ubezpieczenia co najmniej 50 proc. powierzchni upraw, od przynajmniej jednego ryzyka, np. huraganu, powodzi, gradu, uderzenia pioruna, lawiny, suszy czy skutków przezimowania i przymrozków wiosennych.
Jak wyjaśniła PAP dyrektor departamentu finansów ministerstwa rolnictwa Aleksandra Szelągowska, jeżeli rolnik nie przedstawi polisy, kredyt preferencyjny będzie oprocentowany w wysokości nie 2 proc., a 4 proc. Dodała, że o połowę obniżona zostanie także ewentualna inna pomoc publiczna np. zasiłek socjalny.
W ubiegłym roku z tzw. kredytów klęskowych skorzystało 54 tys. gospodarstw.
W tym roku na dopłaty do składek ubezpieczeniowych upraw i zwierząt gospodarskich ministerstwo rolnictwa ma 300 mln zł, czyli dwa razy więcej niż w 2009 r. Według szacunków towarzystw ubezpieczeniowych, ubezpieczeniem może być objęte 4,4 mln hektarów gruntów oraz 540 tys. sztuk zwierząt. W przypadku ubezpieczeń rolnych budżet opłaca 50 proc. składki, resztę płaci rolnik.
W 2009 r. na dopłaty do ubezpieczeń rolnych wydano 133 mln zł, ze 150 mln zł, jakie przeznaczono na ten cel. W ubiegłym roku rolnicy zawarli ponad 144 tysięcy umów. Najwięcej polis kupowanych jest jesienią, wtedy rolnicy ubezpieczają uprawy ozime od przymrozków i wymarznięcia; wiosną – na ogół rolnicy ubezpieczają się przed suszą – wyjaśniła dyrektor.
Ubezpieczyć można uprawy: zbóż, kukurydzy, rzepaku, rzepiku, chmielu, tytoniu, warzyw gruntowych, drzew i krzewów owocowych, truskawek, ziemniaków, buraków cukrowych i roślin strączkowych.
Szelągowska zaznaczyła, że za brak ubezpieczenia grozi kara w wysokości 2 euro od hektara, którą powinien rolnik zapłacić na rzecz gminy. W praktyce jednak rolnicy kar nie płacą, bo jak zaznaczyła Szelągowska, starosta nie zawsze kontroluje wywiązywanie się z tego obowiązku. Ponadto kar nie muszą płacić ci rolnicy, którzy z powodu odmowy pisemnej przez dwa zakłady ubezpieczeniowe nie zawrą takiej umowy. Np. wtedy, gdy zaproponowana przez nie składka ubezpieczeniowa będzie zbyt wysoka.
Składkę można opłacić tylko w trzech firmach, które podpisały porozumienia z resortem rolnictwa. Są to: Powszechny Zakład Ubezpieczeń, Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych, „TUW” i Concordia Polska Towarzystwo Ubezpieczeń Wzajemnych.
PAP
Zostaw odpowiedź