W 1997 roku nawiedziła ich powódź, w 2002 gradobicie. w ubiegłym roku – huragan. Natura nie oszczędza rolników z gminy Wińsko na Dolnym Śląsku.
Powiat wołowski to jeden z najbardziej poszkodowanych w czasie powodzi. Tu woda stoi już czwarty tydzień.
Lesław Wałęski – RSP Budków: „Nie zalała nas woda powodziowa, wały nie zostały przerwane, tylko opady deszczu, to co wycisnęła woda spod wału i to nas zalało i nasze uprawy giną”.
Spółdzielcy z Budkowa maja pod wodą 300 hektarów. To prawie połowa spółdzielczych gruntów.
Lesław Wałęski – RSP Budków: „To 30 hektarów rzepaku, 15 hektarów buraków, nasienne pszenżyto, słonecznik…”.
W najniższym miejscu Odry i Jezierzycy trwa pompowanie. Nawet po wielu dniach pracy pomp o wydajności 5 metrów sześciennych na minutę. Spadek poziomu wody jest ledwie zauważalny.
Stanisława Masłowska – sołtys Buszkowic Małych: „Są domy, które są 3 tygodnie w wodzie”.
Gabriel Masłowski- Buszkowice Małe: „Wszystkie ogrody, grządki, warzywa, nic nie ma, będziemy żyli jak w mieście”
Nawet paszy dla kur brakuje, a drób pani sołtys stracił miejsce w kurniku. Efekt? W zalanych Buszkowicach wodę widać i …czuć.
Dariusz Olejniczak – wójt gminy Wińsko: „To jest natura, niestety wszystkie organizmy, które się potopiły w tej powodzi, w tej chwili zaczynają się rozkładać na czynniki organiczne do gleby, tak to musi być”.
Mieszkańcy liczą straty i liczą na los, który może ich wreszcie oszczędzi, bo powiedzenie „umiesz liczyć licz na siebie” w praktyce przerobili już kilkakrotnie.
Jadwiga Jarzębowicz Redakcja Rolna TVP
Zostaw odpowiedź