Wyścig po ziemię

Ceny żywności rosną, a mimo to drobni rolnicy w wielu rejonach świata nadal żyją na krawędzi ubóstwa. Mieszkańcy wsi Thatarber Manihatty na południu Indii zmuszeni byli zaciągnąć kredyty pod zastaw swoich małych poletek, kiedy okazało się, że nie stać ich już na grzebanie zmarłych ani posyłanie dzieci do szkół bez wsparcia sąsiadów.

Los tej niedużej wioski, położonej wśród malowniczych wzgórz stanu Tamil Nadu wydawał się przesądzony, zanim pojawił się tam Sumani Subramani, 30-letni były urzędnik państwowy, i narysował na ceglastej ziemi długa linię.

Subramani zrezygnował z pracy za biurkiem i namówił rolników do założenia spółdzielni produkcyjnej. Wspólnie byli w stanie wynegocjować lepsze ceny w lokalnych przetwórniach herbaty. Dzięki połączeniu skromnych przychodów ze zbierania liści na stromych zboczach gór, nowa spółdzielnia zaczęła gromadzić 20 000 rupii (260 funtów) miesięcznie i stopniowo, działka po działce, mogła wykupywać ziemię od banków.

– Przez 10 lat cierpieliśmy z powodu niskich cen. Ziemia była w rękach banków i musieliśmy płacić im odsetki. Teraz kobiety skrzyknęły się i zaczęliśmy działać wspólnie – wyjaśnia Subramani.

Konsumenci w Wielkiej Brytanii, którzy po Iraku wypijają najwięcej herbaty na głowę na świecie, pewnie nawet nie zauważyli, że cena tego napoju wzrosła w supermarketach o 15 procent. Zapasy herbaty zmalały, a jej cena na światowych rynkach gwałtownie skoczyła o 50 procent. Przyczyn było kilka: dotkliwe susze w indyjskim stanie Andhra Pradesz; susza w Kenii, która jest największym na świecie producentem surowca używanego do produkcji herbaty w torebkach; niestabilna sytuacja polityczna zakłócała produkcję na Sri Lance.

Na nieszczęściach innych skorzystało 800 mieszkańców wioski Thatarber Manihatty. Wysokie ceny herbaty i hojna pomoc państwa umożliwiły odzyskanie ziemi 20 z 56 drobnych rolników. Szczęście nie trwało długo. W ostatnich tygodniach w Kenii spadły deszcze, a w raz nimi cena herbaty poszła w dół. Teraz nie wiadomo, czy wiosce uda się zaoszczędzić dość pieniędzy, żeby wykupić ziemię pozostałych 36 rolników.

– Kiedy tylko pojawiają się braki na rynku, nasz biznes kwitnie. Kiedy wszystko jest w porządku, jesteśmy skazani na niepowodzenia – mówi Narayanaswamy Sriram, jeden z większych pośredników handlu herbatą w Tamil Nadu.

R.D. Naseem jest dyrektorem generalnym Tamil Nadu Tea Board, z siedzibą w tętniącym życiem Coonoor, mieście od dawna związanym z herbacianym biznesem. Jego zdaniem powojenna historia cen żywności odznacza się nieustającym spadkiem, który nastręcza coraz to nowe problemy producentom.

– Zastanawiał się pan kiedyś, jaki jest najtańszy napój na świecie? Nawet w Indiach? – pyta Naseem. – Herbata. Jest tańsza nawet od wody w butelkach. Proszę spytać się swojej babci, ile płaciła za kilogram herbaty. Będzie pan zdziwiony, że dzisiaj płacimy mniej niż nasze babcie 50 lat temu.

Takimi sentymentami żywi się większość chłopów na całym świecie. W ciągu ostatnich 40 lat realne ceny herbaty, kawy, kakao, bawełny i ryżu drastycznie spadły, przez co 500 milionów rodzin drobnych rolników pogrążyło się w jeszcze większej biedzie, podczas gdy rozwinięty świat stał się bogatszy.

Czy nadszedł czas na zmianę tej sytuacji? W zeszłym tygodniu Jeffrey Curie, szef badań nad rynkiem towarów w Goldmans Sachs powiedział, że Europa i Ameryka powinny przygotować się na ogromny wzrost cen ropy naftowej i żywności: – Rynki państw wysoko uprzemysłowionych będą płacić więcej za miedź, soję i ropę naftową. Przede wszystkim Stany Zjednoczone muszą wprowadzić znaczące zmiany w korzystaniu ze źródeł naturalnych.

– Rynki wschodzące zaczną wypierać popyt rynków krajów rozwiniętych. Pierwsze sygnały zauważyliśmy już w zeszłym roku. Kiedy sytuacja gospodarcza powróci do normy, możemy się spodziewać, że ta tendencja się nasili. Już teraz mamy z tym problem – dodał Curie.

Rosnąca liczba mieszkańców świata, wzrost koniunktury w państwach rozwijających się, przekazywanie ziemi rolnej pod uprawę roślin energetycznych i wykupywanie ziemi na wielką skalę przez takie kraje jak Chiny, Korea Południowa i Arabia Saudyjska w połączeniu z inwestycjami spekulacyjnymi doprowadziły do zdumiewających wahań cen towarów na rynkach światowych.

Piętnaście miesięcy temu cena ropy naftowej gwałtownie wzrosła do 147 dolarów za baryłkę, pociągając za sobą wzrost cen produktów rolniczych. Podczas kryzysu bankowego zaczęły pękać kolejne bańki finansowe, ponieważ instytucjom finansowym zaczynało brakować gotówki. Zdaniem analityków, w ciągu ostatnich sześciu miesięcy nawet połowa środków płynnych przekazanych bankom przez rządy trafiła na rynek towarowy wywołując nowy boom.

Andrew Jarvis, były doradca rządu Wielkiej Brytanii, teraz pracownik naukowy Chatham House mówi: – O rynkach żywności krąży wiele opowieści i wszystkie są prawdziwe.

Na pierwszy rzut oka takie zjawisko powinno przysłużyć się producentom żywności w krajach rozwijających się. Jednak wykańczają ich gwałtownie rosnące nakłady na produkcję – ceny nawozów, nasion i sprzętu. W rezultacie, zaledwie w ciągu jednego roku liczba głodujących na świecie wzrosła z 830 milionów do miliarda, według danych Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa.

Dlatego właśnie w zeszłym roku, po dziesiątkach lat inwestowania w infrastrukturę i rozwój przemysłu w krajach rozwijających się, Bank Światowy ogłosił, że zamierza zwiększyć fundusze przeznaczone na rolnictwo o 50 procent (w sumie 6 miliardów dolarów).

– Do tej pory Bank Światowy niewystarczająco angażował się w rozwój i wspomaganie rolnictwa. Staramy się to stopniowo zmieniać. Siedemdziesiąt pięć procent ludzi biednych pracuje w rolnictwie. Aby zmniejszyć biedę, musimy z nimi współpracować – powiedział Mark Cackler, szef departamentu rozwoju wsi i rolnictwa w Banku Światowym.

Tymczasem drobni rolnicy w Afryce, Europie Wschodniej i różnych regionach Azji muszą sobie dziś radzić z nowym zagrożeniem – wykupywaniem ziemi. Przyczyną tego procesu są narastające w Chinach, Korei Południowej i państwach Zatoki Perskiej obawy, jak wyżywić rosnącą liczbę ludności przy jednoczesnym kurczeniu się zasobów wody pitnej, a także negatywne zjawiska związane z efektem cieplarnianym. Według danych International Food Policy Research Institute 8,66 miliona hektarów (obszar odpowiadającej całej ziemi rolnej we Włoszech) zostało już wykupionych z rąk lokalnej ludności w Afryce. W rzeczywistości liczba ta może być dużo większa.

Niektórzy eksperci rynków towarowych, wśród nich Currie z Goldman Sachs, twierdzą, że wykupywanie ziemi jest pozytywnym zjawiskiem. Zdaniem Curriego, przyczyni się ono do zwiększenia inwestycji w rolnictwie. Inni z kolei obawiają się, że w wyniku takich procesów rolnicy będą wyrzucani ze swojej ziemi przez potężniejsze i bardziej wpływowe siły.

Już na początku tego roku miliarder i inwestor giełdowy George Soros zwrócił uwagę na gorączkowe wykupywanie ziemi: – Jestem przekonany, że ziemia będzie jedną z najlepszych inwestycji naszych czasów. Oczywiście w końcu ceny żywności staną się tak wysokie, że rynek prawdopodobnie zostanie zalany produktami pochodzącymi z wykorzystania nowych technologii. Wtedy skończy się hossa, ale to nie nastąpi szybko.

Szczególnie jeśli mamy wierzyć przewidywaniom Organizacji Narodów Zjednoczonych. Według jej ekspertów, jeśli liczba ludności świata wyniesie 9,1 miliarda w 2050 roku, to produkcja żywności będzie musiała wzrosnąć o 70 procent w stosunku do wielkości z roku 2007. Zbiory zboża będą musiały wzrosnąć o 900 milionów ton (43 procent), a produkcja mięsa o 200 milionów ton (74 procent).

Podczas lipcowego szczytu we Włoszech przywódcy państw grupy G8 obiecali przeznaczyć 20 miliardów dolarów na walkę z rosnącym kryzysem żywnościowym w krajach rozwijających się. Eksperci twierdzą jednak, że w sumie daje to tylko trzy dodatkowe miliardy dolarów.

Organizacja Narodów Zjednoczonych zbierze się w Rzymie na drugim szczycie żywnościowym. Mają w nim wziąć udział przywódcy 30 państw świata oraz papież. Sumani Subramani, rolnicy z Thatarber Manihatty i dwa miliardy ludzi, którzy utrzymują się z niewielkich poletek, będą potrzebowali ich pomocy, żeby przetrwać.

Nick Mathiason The Guardian