W końcu lipca, w Warszawie, przed gabinetem premiera protestowali rolnicy, mieszkańcy gminy wiejskiej Ełk. Dobrze zorganizowana grupa, ubrana w regionalne stroje, przyśpiewkami ludowymi przekonywała rząd do nie włączania w granice miasta Ełk 550 hektarów gruntów gminnych.
Sporna ziemia obecnie należy do zasobów rolnych Skarbu Państwa i jest zarządzana przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Agencja ma być zlikwidowana do 2013 roku, a wtedy jej grunty automatycznie przejmie ten samorząd w którego granicach się znajdują.
Gdyby ta ziemia dziś została przeznaczona pod budownictwo komunalne, jej wartość automatycznie wzrośnie do około pół miliarda złotych. W ten sposób gmina straci, a miasto zyska nie lada majątek.
A co na takich przyłączeniu mogli stracić rolnicy spod Ełku? Dopłaty do produkcji – 345 zł do hektara i za prowadzenie upraw w niekorzystnych warunkach – to kolejne 180 zł za hektar.
Dodatkowo stając się mieszkańcami miasta, do miejskiej kasy zaczęli by płacić podatek od nieruchomości. A to już wcale niemałe pieniądze, gdyż w mieście jest on znacznie wyższy niż na wsi.
Straty mogła ponieść również gmina, a to w wypadku Ełku – 1,5 miliona złotych z PROW oraz 150 tysięcy z podatków gruntowych i od nieruchomości.
Protesty odniosły pożądany skutek. Granice nie zostaną zmienione, a rolnicy – przynajmniej w najbliższej przyszłości, nie zostaną mieszczuchami.
Mniej szczęścia, a może determinacji wykazali mieszkańcy gmin graniczących z Przemyślem, Koszalinem i Rzeszowem. Wszystko wskazuje na to, że od nowego roku, wbrew swojej woli, staną się mieszkańcami miast.
rolna.tvp.pl
Zostaw odpowiedź