Pomocy nie ma … i nie będzie

Zasiłków nie otrzymają najubożsi rolnicy poszkodowani przez ulewy, które spustoszyły dolnośląskie pola jeszcze na początku lipca. Rząd obiecał pomoc, ale dostali ją wyłącznie rolnicy, których pola zalały rzeki, a nie deszcze. Jaka różnica skoro ucierpieli i jedni i drudzy?

Na polu Mirosława Dyka ze wsi Smolna jeszcze stoi woda. Rolnik z powodu intensywnych deszcy stracił 80% zbiorów. Bank nie chce mu dać kredytu, a ubezpieczenie, też nie zrekompensowało szkód.

Mirosław Dyka, wieś Smolna: ktoś zwrócił mi za rzepak, bo był zalany? A firma mówi, że oni nie od zalania tylko od gradobicia.

W gminie Oleśnica prawie 200 gospodarstw ucierpiało w ten sam sposób.

Ryszard Danik, wieś Smolna: pozalewało mi tytoń, pozalewało mi ziemniaki, rzepak, pszenicę, pszenżyto, mieszanki. Miałem wszystko pozalewane.

Ryszard Danik straty szacuje na 30 tysięcy złotych. Sądził, ze może dostać zasiłek. Nic z tego. Choć tytoń był pod wodą zasiłek się nie należy.

Marcin Kasina, wójt gminy Oleśnica: pomoc może być udzielana wyłącznie rodzinom rolniczym, w których gospodarstwach rolnych i działach specjalnej produkcji rolnej powstały szkody przez powódź w 2009 roku, a nie deszcze nawalne.

Krzysztof Sycianko, Dolnośląska Izba Rolnicza: jeśliby było napisane „powódź” tak jak się dowiadywałem w zarządzie izby rolniczej, to sprawy by nie było.

W gminie Oleśnica deszcze zniszczyły ponad dwa tysiące hektarów upraw. Straty oszacowano na 3,5 miliona złotych.

Marcin Kasina, wójt gminy Oleśnica: zabezpieczymy tą pomoc ludziom z własnych środków.

Na Dolnym Śląsku poszkodowanych zostało z powodu powodzi i deszczy około 5 tysięcy gospodarstw. Prawo do pomocy ma tylko połowa.

Jadwiga Jarzębowicz/OTV Wrocław Redakcja Rolna TVP