Owczarze widzą iskierkę nadziei

Owczarze widzą iskierkę nadziei

Przez lata powiedzenie, „Kto ma owce ten ma, co chce” było określeniem dobrobytu, później to się zmieniło, kto miał owce ten miał kłopot. Teraz owczarze widzą iskierkę nadziei. Wprowadzone w tym roku dopłaty do hodowli owiec zdały egzamin. Chociaż program objął tylko pięć województw to już widać, że owce wracają do łask.

O zadowolenie wśród baców jeszcze trudno, ale trzydzieści euro dopłaty do każdej matki może okazać się ratunkiem dla spadającego pogłowia.

Marian Staszczyszyn – rolnik z Namysłowa „Trzeba mieć minimum dziesięć matek, żeby dostać dopłatę, a jeśli ktoś ma trzy, cztery to nie dostanie dopłaty, tak nie powinno być, powinni dostać je wszyscy.”

Jan Spik – hodowca z Opola „Dali nam na trzy lata, dlatego chce powiększyć stado, aby wykorzystać te dopłaty, bo to też jest pieniądz, może po trzech latach ta dopłata będzie nadal obowiązywała, a może w końcu wprowadzą ją w całej Polsce.”

Zdaniem hodowców brak jasnego, wieloletniego programu rozwoju branży jest przyczyną kłopotów polskiego owczarstwa. Na skóry nie ma chętnych, a cena wełny -poniżej 3 złotych za kilogram nie pokrywa nawet kosztów strzyżenia stada. Dla pana Jana dobrym interesem byłaby sprzedaż baraniny na miejscu w gospodarstwie, jednak na budowę ubojni nie dostał zgody.

Jan Spik – hodowca z Opola „Przepisy weterynaryjne jasno napisały, że nie mogę budować. Mnie wolno robić mięso, kiełbasy, natomiast uboju ja nie mogę dokonywać, to jest dla mnie niezrozumiałe.”

A klientów na jagnięcinę przybywa. Na razie większość polskich jagniąt trafia na rynki Europy Zachodniej, ale zdaniem ekspertów niebawem to się może zmienić.

prof. Roman Niżnikowski – SGGW „Polacy interesują się jagnięciną, jako tym produktem niszowym, przy czym nie są to jagnięta lekkie jak w przypadku eksportu do Włoch, tutaj na naszym rynku role będą odgrywać jagnięta, które ważą przynajmniej 35-40 kg i to cieszy się zainteresowaniem.”

Polska jest na ostatnim miejscu w Europie pod względem spożycia baraniny. Jemy jej zaledwie 30 deka rocznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca. W Niemczech spożycie wynosi trzy razy więcej, we Włoszech pięć razy a w Grecji prawie pięćdziesiąt razy.

Krzysztof Dąbrowski, Mariusz Drożdż Redakcja Rolna TVP