Już od ponad półtora roku rolnicy maja obowiązek ubezpieczania upraw i zwierząt. Pomimo dopłat z budżetu państwa i kar za brak polisy nadal niewielu gospodarzy się ubezpiecza.
Po wyjątkowo śnieżnej zimie nadeszło ciepłe przedwiośnie. Śnieg, który jeszcze kilka dni temu obficie zalegał na polach, teraz szybko topnieje.
Wprawdzie powodzi na wielką skalę nie ma jednak w wielu rejonach kraju dochodzi do wylewu rzek, zalań i podtopień pól i upraw rolnych. Najbardziej poszkodowanym pomoże państwo ale pod jednym warunkiem – zniszczone uprawy musza być ubezpieczone. Jednak rolnicy się nie ubezpieczają. Dlaczego ryzykują?
Powodem mogą być wysokie składki, szczególnie w tak zwanych rejonach występowania największych ryzyk, przy również wysokim progu zniszczeń, który musi być przekroczony by odszkodowanie mogło być wypłacone.
Ale powód braku ubezpieczeń nie leży jedynie po stronie rolników. Firmy nie chcą ubezpieczać na przykład terenów zalewowych. A zachęta w postaci dopłaty przez państwo połowy wysokości składki, jeśli ubezpieczy się połowę upraw, to dla wielu rolników gospodarujących na granicy opłacalności stanowczo za mało.
Praktycznie można wiec mówić o porażce systemu obowiązkowych ubezpieczeń upraw i zwierząt szczególnie, że dzieje się to przy pełnej świadomości rolników, że za brak ubezpieczenia grożą kary. Ale cóż to za kara 2 euro za nie ubezpieczony hektar gruntu czy zwierzę. Kara, której zapłacenia praktycznie nikt nie wymaga.
Redakcja Rolna TVP
Zostaw odpowiedź