Zima bardzo szybko dała o sobie znać. Za oknem śnieg, a to, jak co roku oznacza kolejne podwyżki cen prądu, ogrzewania i paliw. Właśnie upłynął termin składania do Urzędu Regulacji Energetyki wniosków o zatwierdzenie cen prądu dla gospodarstw domowych na 2010 r.
Z dokumentów wynika, że dystrybutorzy chcą zgody na wzrost cen nawet o 21 proc. Zdaniem ekspertów akceptacja tych podwyżek oznaczałaby dla portfela przeciętnego gospodarstwa domowego dodatkowy wydatek w wysokości około 200 złotych rocznie.
Przed nami pierwszych kilka dni, kiedy ciepły kaloryfer naprawdę się przyda. W tym sezonie jednak trzeba być raczej ostrożnym z odkręcaniem pokrętła: jak zapowiada „Rzeczpospolita”, rachunki za ciepło niebawem podskoczą o około 10 procent.
Rosną zarówno rachunki z ciepłowni, jak i koszty przesyłu ciepła. A unijne przepisy o emisji zanieczyszczeń do atmosfery wymuszą kolejne podwyżki a te według dziennika mogą być drastyczne.
Na razie producenci ciepła całą winę zrzucają na dostawców węgla. Jego ceny od 2008 r. wzrosły o ponad 40 proc. Z danych Urzędu Regulacji Energetyki wynika, że najwięcej za ciepło zapłacą po podwyżce mieszkańcy województwa świętokrzyskiego, gdzie ceny są prawie dwa razy wyższe niż np. w województwie łódzkim.
Końcowa cena zależy nie tylko od paliwa używanego do wytworzenia ciepła, ale też od instalacji użytej do jego produkcji. Generalnie tańsze jest ciepło z elektrociepłowni – te mają wyższą sprawność, a na dodatek lepiej zarabiają na wytworzonym prądzie. Ale to nie koniec.
Na podniesienie cen liczą również rafinerie i gazownicy. Już teraz resort gospodarki proponuje, aby ponad 630 tys. rodzin uprawnionych do otrzymywania świadczeń z pomocy społecznej mogło korzystać z 30-proc. zniżki na energię elektryczną.
Redakcja Rolna TVP
Zostaw odpowiedź