Jeszcze niedawno nasze wejście do strefy euro było przedmiotem gorących dyskusji. Nagle wszystko ucichło. Szefowie europejskich banków centralnych zebrali się pod koniec ubiegłego tygodnia w Warszawie, by dyskutować o poszerzeniu eurolandu.
Nic nowego jednak nie powiedzieli. Spotkanie zakończyło się konkluzją, że wspólna waluta nie rozwiąże wszystkich problemów. Wcześniej szef Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet stwierdził, że najpierw w tej kwestii musi się wypowiedzieć polski rząd.
Następnie EBC przeanalizuje dane liczbowe i fakty oraz rozpatrzy je w świetle przepisów traktatu. Obecnie Europa Zachodnia nie chce nas w unii walutowej. Głównie ze względu na niski kurs złotego. Gdyby się ustabilizował na obecnym poziomie, polska gospodarka byłaby bardziej konkurencyjna.
Kraje strefy euro chciałyby, żeby złoty przed wymianą był mocniejszy. To będzie przedmiotem trudnych negocjacji. Premier Donald Tusk twierdził jednak do niedawna, że plan przyjęcia euro przez Polskę w 2012 roku jest realistyczny. Powołał się przy tym na decyzję Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który udostępnił Polsce elastyczną linię kredytową w wysokości 20 mld dol. na stabilizację złotego. – To pokazuje – powiedział – że nasz kraj jest dobrze przygotowany do przyjęcia wspólnej waluty.
Innego zdania jest minister finansów Jacek Rostowski, który w wywiadzie dla ,,Financial Timesa” przyznał, że nasze wejście do eurolandu może się przesunąć o rok. Wie bowiem dobrze, że na zrealizowanie pierwotnego planu nie pozwalają finanse państwa. Jaka jest ich sytuacja, będziemy wkrótce wiedzieli wszyscy.
rolna.tvp.pl
Zostaw odpowiedź