Od momentu wejścia do Unii Europejskiej, stale zmniejsza się w Polsce liczba ubojni. Powody są różne. Czasami kurs złotówki do euro sprawia, że bardziej opłaca się sprowadzać mięso zza granicy. Ponadto nie wszystkim udało się dostosować do restrykcyjnych unijnych przepisów. Zamknąć jest łatwo, ponownie otworzyć już nie tak prosto.
Powiat częstochowski, to tereny głównie wiejskie. Od 2004 roku zauważalny jest spadek liczby rzeźni. W tej chwili działają już tylko dwie ubojnie trzody. Nie ma natomiast żadnej ubojni bydła.
Ryszard Kolan – rolnik, Zalesice, woj. śląskie „To jest żałosne, że 16 gmin w powiecie jest pozbawionych ubojni bydła”.
Główny powód zamykania ubojni to rentowność, bowiem większość z tych które zniknęły miała mały przerób.
Jerzy Smogorzewski – powiatowy lekarz weterynarii w Częstochowie „Duży ubój to są pieniądze opłacalne, przy małym uboju ten właściciel ubojni musi dokładać do tego, kosztem własnej produkcji”.
Część ubojni zostało także zamkniętych, dlatego, że nie dostosowały się do wymogów unijnych. A cierpią na tym przede wszystkim rolnicy.
Józef Deska – rolnik, Stanisławów, woj. śląskie „To jest wielki problem, jeśli gmina jest typowo rolnicza, tak jak u nas, to jest problem, bo tylko pośrednicy-handlarze zarabiają”.
Pośrednicy zarabiają, bowiem dyktując ceny, a hodowcy tak naprawdę nie mają nic do powiedzenia.
Józef Deska – rolnik, Stanisławów, woj. śląskie „Przyjeżdżają autem, z każdym domawiają się indywidualnie, jednemu dają o 10 groszy więcej, drugiemu nie”.
Ryszard Kolan – rolnik, Zalesice, woj. śląskie „Proponują cenę, czasami żałosną, kompromitującą nas producentów bydła”.
Jest wyjście z tej sytuacji, ale potrzebna jest dobra wola i przede wszystkim współdziałanie różnych instytucji.
Jerzy Smogorzewski – powiatowy lekarz weterynarii w Częstochowie „Powinny być małe ubojnie, na terenie naszego powiatu, ale równocześnie usługowe, które będą tylko wykonywały usługi uboju. Tym powinno się zainteresować miejscowy samorząd, dlaczego jest to potrzebne, dlatego, że rolnicy mający 2-3 tuczniki chcieliby je zabić, przerobić i mogliby sprzedawać mięso. To jest bardzo ważne”.
Mini ubojnie w pewnym sensie rozwiązałyby problem małych hodowców. Ale o ich powstaniu mówi się już od kilku lat i niestety… tylko się mówi. Opracowano już nawet wzorcowy model takiej ubojni, ale do realizacji tego pomysłu na razie nikt się nie pali. A rolnicy przy sprzedaży trzody i bydła nadal są uzależnieni od pośredników.
Grzegorz Mach/OTV Katowice Redakcja Rolna TVP
Zostaw odpowiedź