Niedziela na wolność

Niedziela na wolność

To pomysły rodem z PRL-u tak na doniesienia o planach wprowadzenia przez Brukselę zakazu handlu w niedzielę zareagował przemysł spożywczy. Jeżeli taka dyrektywa wejdzie w życie obroty handlu mogą spać nawet o 10%, a to oznacza miliardowe straty. Ale nie wszyscy z tak czarnym scenariuszem się zgadzają.

O pomyśle napisał „Dziennik Gazeta Prawna”. Z jej informacji wynika, że 1/3 wszystkich euro-posłów podpisała się pod apelem o ustanowienie niedzieli dniem wolnym od pracy w całej Wspólnocie. Jeżeli zwolennicy nowej regulacji przekonają do niej połowę eurodeputowanych stanie się ona oficjalnym stanowiskiem Parlamentu Europejskiego.

Andrzej Gantner – Polska Federacja Producentów Żywności: „Kasowanie handlu to jest jakiś pomysł rodem z gospodarki centralnie sterowanej, zresztą mam takie wrażenie, ze te pomysły idące z Brukseli są bardzo podobne do tych, które kiedyś stosowaliśmy w Polsce. Zakazać, nakazać i koniec”.

Branża spożywcza, która na zakazie może bardzo wiele stracić oblicza, że grozi to 10% spadkiem sprzedaży żywności i żąda wstrzymania prac nad nowymi przepisami.

Bronisław Wesołowski – Rada Gospodarki Żywnościowej: „Ta pozycja wymusza pracę od rana do wieczora, to nie jest tak jak kiedyś, że godzina 16-ta i ja miałem rękę na klamce i otwierałem drzwi i szedłem do domu, gdzie czekał na mnie obiad, tylko często muszę siedzieć do wieczora w pracy”.

Ale efekt wprowadzenia zakazu dla branży spożywczej nie dla wszystkich jest oczywisty. Spadek sprzedaży na pewno będzie, ale żywność musimy przecież kupować bez względu na to czy pójdziemy do sklepu w sobotę, niedzielę czy poniedziałek.

Marek Marzec – firma konsultingowa: „Z kolei globalnie jeśli chodzi o zakupy ludności, nie sądzę , żeby jeden dzień mniej spowodował jakąś głęboką wyrwę, szczególnie w zakupach żywności, gdzie wiemy ,ze kupujemy tyle i tyle ile jesteśmy w stanie skonsumować”.

Z dużo większymi stratami muszą się natomiast liczyć producenci artykułów przemysłowych.

Witold Katner Redakcja Rolna TVP